środa, 21 czerwca 2017

"Short shot", czyli "po maluchu" na sam początek lata.

Oficjalnie jest już lato Anno Domini 2017.

Jest gorąco, swoją wiedzę o aktualnej sytuacji na świecie czerpię omiatając wzrokiem nagłówki.
Menu na dzisiaj.
Minister Szyszko ma pretensje że Puszcza Białowieska jest dziedzictwem UNESCO, Jerzy Zelnik - aktor - przyznaje się że przestał zdradzać żonę po jej śmierci. To tylko informacje z dzisiaj.

Codziennie tracę ileś bezcennych minut z życia na nagłówki i leady. Rzadko kiedy czytam. Niniejszą lekko-ciężko-strawną informacyjną dietę uzupełniam wpisami na Facebooku. Dzięki nim wiem, że Doda grała wczoraj przed "Guns & Roses". Wystrzałowo, jak z "guna", oj dana, dana Doroto Rabczewska kochana, no nie?! No nie.

Czy mam poczucie straty? Zupełnie. Bo niby na co miałbym poświęcać zaoszczędzony czas? Na napisanie książki? Po pierwsze nikt nie przeczyta, wszyscy piszą. Albo omiatają wzrokiem nagłówki. Przecież sam tak robię. To może krótka forma, tak ukochane przeze mnie opowiadanie? Z przyjemnością, ale tak się składa, że Międzynarodowy Festiwal Opowiadania we Wrocławiu, który rok rocznie ogłaszał konkurs na opowiadanie, w tym roku nie dostał dotacji. Wychodzi na to że dwa lata temu załapałem się do finału rzutem na taśmę. Resort Ministra Glińskiego nie wesprze krótkiej literackiej formy. Miasto też skąpi dotacji. Po co jakieś tam kulturalne pisarskie wydarzenia? I tak wszystko jest na "fejsie".

Pozostają nagłówki. Złote czasy dla copywriterów, niech do perfekcji ćwiczą lapidarność stylu.
Jako i ja czynić będę.

Krótko, zwięźle i na temat.
Jak kikuty w Puszczy.

środa, 14 czerwca 2017

Szybka reaktywacja

Nie blogowałem przez półtora roku.
Jak się zmienia pracę, siedzi na bezrobociu, znowu się znajduje pracę, traci, w końcu się ląduje na właściwym miejscu wśród właściwych ludzi - to nie ma paliwa do blogowej publicystyki.

Coś tam się od czasu do czasu literacko spłodziło, na "fejsie"posty za postami, komentarze za komentarzem. Ale to nie to samo.

Więc skoro coś wewnętrznie ciśnie, żeby do blogerki powrócić, do systematycznej pracy polegającej na wystukiwaniu klawiszy - bardziej z bezsensem niż sensem, znów się zaprząc - to trzeba wewnętrznego głosu posłuchać. Chomąto publicznego zobowiązania że się będzie pisać założyć. I beztrosko litery, zdania i akapity naparzać.

Jest czerwiec, antybiotyki właśnie dokonują ozdrowieńczej destrukcji w mym gardle. Kolejny brak sukcesu w następnym konkursie poetyckim. Taka tam liryka dnia codziennego.

Właściwie to nie mam aktualnie kierunku jazdy. Nie, nie kręcę się w kółko. Raczej stoję z boku obserwując ten cyrk skrzyżowany z burdelem - z całym szacunkiem dla obydwu wymienionych miejsc.

Sytuacja się radykalizuje, nienawiść gęstnieje. Wszechogarniająca "Wściekłość". Zupełnie jak w niedzielnym przedstawieniu na którym byliśmy z żoną w najsłynniejszym obecnie teatrze w Polsce.
I tak jak istnieje pojęcie fast food, tak ja zamierzam uprawiać fast writing... Absolutnie nie na zdrowie.