środa, 14 czerwca 2017

Szybka reaktywacja

Nie blogowałem przez półtora roku.
Jak się zmienia pracę, siedzi na bezrobociu, znowu się znajduje pracę, traci, w końcu się ląduje na właściwym miejscu wśród właściwych ludzi - to nie ma paliwa do blogowej publicystyki.

Coś tam się od czasu do czasu literacko spłodziło, na "fejsie"posty za postami, komentarze za komentarzem. Ale to nie to samo.

Więc skoro coś wewnętrznie ciśnie, żeby do blogerki powrócić, do systematycznej pracy polegającej na wystukiwaniu klawiszy - bardziej z bezsensem niż sensem, znów się zaprząc - to trzeba wewnętrznego głosu posłuchać. Chomąto publicznego zobowiązania że się będzie pisać założyć. I beztrosko litery, zdania i akapity naparzać.

Jest czerwiec, antybiotyki właśnie dokonują ozdrowieńczej destrukcji w mym gardle. Kolejny brak sukcesu w następnym konkursie poetyckim. Taka tam liryka dnia codziennego.

Właściwie to nie mam aktualnie kierunku jazdy. Nie, nie kręcę się w kółko. Raczej stoję z boku obserwując ten cyrk skrzyżowany z burdelem - z całym szacunkiem dla obydwu wymienionych miejsc.

Sytuacja się radykalizuje, nienawiść gęstnieje. Wszechogarniająca "Wściekłość". Zupełnie jak w niedzielnym przedstawieniu na którym byliśmy z żoną w najsłynniejszym obecnie teatrze w Polsce.
I tak jak istnieje pojęcie fast food, tak ja zamierzam uprawiać fast writing... Absolutnie nie na zdrowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz