poniedziałek, 5 stycznia 2015

Hardy raport z tacierzyństwa - 2014

Te zapiski powstawały przez cały 2014 rok, najczęściej jako facebookowe posty. Życie samo napisało dzisiaj epilog...


8 luty 2014 00:16
Szymon przychodzi na świat. Jestem przez cały poród. Trzymam Alę za rękę kiedy wędruje po korytarzu, kiedy pod prysznicem na piłce wydaje niesamowite dźwięki. A potem wbija się we mnie kiedy położna motywuje ją „przyj”, a ja z uporem maniaka mówię „zamknij oczy, dasz radę”. A potem mały Szymek patrzy na nas lekko zaskoczony. Przecinam pępowinę. Na dwa cięcia. I spędzam z nim pierwsze kilkadziesiąt minut, gdy Ala dochodzi do siebie. Na piechotę wracam w nocy do domu w deszczu. Rano dzwonię do ojca, że został dziadkiem. I dopiero wtedy zaczyna do mnie docierać, co się stało. I dopiero wtedy płaczę.

11 lutego
Pierwsza noc w trójkę w domu za nami. Sen - towar pożądany niczym złoto przez konkwistadorów, ciągle za mało. I nasz synek Szymek mistrzowsko płacze "laaa laa laaa laaa". Plus podkówka po tacie. Bezcenne.

13 lutego
Komentarz mojej ukochanej małżonki po szóstej dobie bycia Matką Polką: "Michał, wpisz w google ile wynosi rekord trzymania dziecka przy cycku, bo ja nie wyrabiam". I Mój syn, który generalnie jest mega spokojny (po tatusiu), chyba że coś mu nie pasuje, wtedy w ryk i z piąchy. Jest dobrze, a będzie coraz lepiej...

4 marca
Podobno dziś "ostatki". Ja zamiast najnowszych hitów próbuję uspokoić małego składanką GREAT RELAXATION MUSIC FOR BABIES. I chyba prędzej sam przy tym zasnę niż on...

6 kwietnia
Po 2 miesiącach urlopu wypoczynkowego i ojcowskiego "wypoczęty" "młody" ojciec szykuje się do powrotu do zakładu pracy Na półtora miesiąca, po to aby od połowy maja rozpocząć urlop macierzyński i rodzicielski - 38 długich tygodni... Mówcie mi "Gender"

21 maja
Wózek trzykołowy z napędem na cztery. Pozyskany z demobilu. Weteran mający na koncie przewóz i dowóz dwójki. Nasze jest trzecim pasażerem. Nie dorobiłem się przez trzydzieści trzy lata prawka, to sobie teraz mogę zrekompensować braki w jeździe. Więc wożę się po mieście, a raczej po parku, z moim najcenniejszym klientem. Spłodzonym na obraz i podobieństwo moje. Ja - jego szofer, strażnik i opiekunka. Ojciec Polak Anno Domini 2014. W trzecim dniu przysługującego także posiadaczom penisa urlopu macierzyńskiego.

Wózek trzykołowy z dwoma kołami pod kątem. Obiekt komentarzy wszystkich z generacji 60+. Widzę te spojrzenia, przed którymi nie chroni następcy rodu czerwona wstążka. Nie zainstalowałem, nie ochrzciłem, nie kontynuuję w dwumilionowej aglomeracji tradycji rodem z prusowego „Antka”. Słyszę „dobre słowo” pospolitego ruszenia babć i dziadków, skoncentrowanych na ławeczkach partyzantów z wyciętego lasu. I sunę dalej. Młody spi. Obojętny na zgromadzenie Rodziny „Radia Maryja”. Na żulerkę pokątnie w krzakach gaszącą pragnienie browarem. Lub topiącą smutki słodką żołądkową. Na Polskę biegającą ze słuchawkami w uszach. I Polskę, tak jak ja, ciągnącą wózek. Z dzieckiem albo ze złomem.

Wózek typu „Xlander”. Na miarę aktywnej młodej klasy średniej. Tylko chodniki krzywe i dziurawe. Tylko windy nieczynne do odwołania. Tylko dworce nieprzystosowane do przewozu przyszłości Narodu. Chciało ci się rozmnażać, to teraz dźwigaj. Krzyż, syna i trzy koła. Amen.

28 maja
Nie myślałem, że na macierzyńskim trzeba tyle śpiewać... Dzisiaj dla młodego "Lady Pank" - akustycznie z 1995 r.

18 czerwca
Powinienem uaktualnić profil na LinkedIn. Operator wózka. Trzykołowego. Lord Protektor Przewijaka. Hegemon butelek. Wysoko wykwalifikowany odmrażacz z trudem wydobywanego mleka. A w ogóle to potomek mitycznego centaura Chirona. Tylko jeszcze nie wiem jako bohatera wychowuję - wygląda mi na małego Odysa, poziom sprytu i gadulstwa legendarny.

21 lipca
Dzisiejszy dyżur bojowy zakończony. Od 8.30 do 20.40. W tym trzy i pół godziny z wózkiem przy 28-30 stopni. Ktoś, kto nazwał to "urlopem" nie miał bladego pojęcia, jakie określenie wprowadza.

2 sierpnia
Nie wierzcie reklamom. Takim na przykład, że jedną maszynką ogolicie głowę. Nawet z trzema ostrzami. Wyruszyłem dzisiaj na umówione spotkanie do fryzjera. Po miesiącu od zgolenia profesjonalnym sprzętem przez biegłą w rzemiośle czeladniczkę osiągam stan Puchacza. No i kiedy dotarłem na miejsce, co dla zajętego wychowywaniem potomstwa łatwym nie jest, pani mi powiedziała że z cięcia nici. I może mnie przepisać na poniedziałek. Wkurzyłem się, bo od poniedziałku urlopuję z Szymonem. Więc strzelam klasycznego focha – „tak się nie robi” i bez „do widzenia” opuszczam zakład. Wyjścia są trzy. Znaleźć innego fryzjera albo zapuścić. Wybrałem wariant totalny. W akcie dumy i uwiedziony wizją jednego ruchu ręką pomaszerowałem do „Rossmana”. 4 „wilkinsony” i paczka „Gillete”. Nie wystarczyło. Na szczęście małżonka zakupem kolejnje paczki, nożyczkami i całą baterią ostrzy doprowadziła mnie do aparycji egipskiego kapłana.

14 sierpnia
14 tygodnia tacierzyńskiego (facebook nie wie że jest w ogóle takie słowo i muszę je dodać do słownika) początek:
1. Indoktrynowany przez żonę na wspólnym spacerze o rozpoczęcie nawiązywania kontaktów z samotnie spacerującymi matkami, snuję wizję seksu oralnego za wózkiem. Ala stwierdza, że to byłby hit podczas rozprawy rozwodowej: "Wysoki Sądzie - ona robiła mu loda za gondolą przy naszym dziecku.
2. Na obiad jem koreański zestaw. Północnokoreański. Miska ryżu. Wersja deluxe z kurkumą. To dlatego, że odmówiłem mięsa. Z powodów ideologicznych. Mięso przywiozła w długi weekend szanowna teściowa, która uważa że, cytuję: „jestem zły do kości”. Tak powiedziała swojej córce, a mej małżonce. Powodem jest to, że już nie chodzę do kościoła i nie chcę ochrzcić dziecka. W związku z powyższym bojkotuję kawał niekoszernego pasztetu.
3. Ala czyta „Macierzyństwo non-fiction”. Dla mnie na razie tego typu literatura sfrustrowanych matek jest zbyt bolesna. To jak czytanie wspomnień z obozu, kiedy samemu było się więźniem.
4. Na spacerze, po kolejnym lustrowaniu śpiącego Szymka przez mijane panie
(nie zagadałem, loda tez nie było), same prowadzące swoje pociechy, doszedłem do wniosku, ze mijamy się tymi wózkami jak psy, obwąchujące sobie cztery litery…
Tyle z poniedziałkowego „tacierzyństwa non-fiction”.

30 września
Tacierzyństwo non-fiction tydzień 20. To oznacza, że 19 za mną, 19 przede mną. Że jestem w środku. Żeby nie powiedzieć mocniej i głębiej, gdzie jestem... "Wyborcza" podaje, że 2% facetów decyduje się na urlop rodzicielski. Nie dziwię się. Chociaż wprowadziłbym obowiązkowy miesięczny tylko dla ojców. Dużo by się zmieniło. W domach, na ulicach, w Polsce. Chodniki byłyby prostsze, windy sprawniejsze i może kopulujące osiołki nie spędzałyby snu z powiek... I może doceniono by co to znaczy być w domu przez kilka godzin samemu z dzieckiem.

23 października
Tacierzyństwo (słownik nadal podkreśla że to błąd, proponując macierzyństwo - ma rację) non - fiction. Tydzień dwadzieścia coś tam, odcinek enty.
Paradoksalnie przez dziewięć - dwanaście godzin dziennie króluje u nas matriarchat w czystej postaci. W mieszkaniu w którym chwilowo posiadaczki waginy nie uświadczysz. Rządzą codzienne rytuały. Pobudka, poranek jeszcze w trójkę. Potem kobieta wyrusza do Świata a my siedzimy sobie w mikrokosmosie tych samych czynności. Szymon wyrabia sobie archetyp odkrywcy, spragniony kontaktu z nowym atakuje wszystkie kontakty. Na szczęście zaślepione. Zdobywa ściany, opanowuje kosze, roluje dywany. Dzień podzielony na kaszkę, drzemkę, kupę, spacer, obiadek, powrót mamy. A ja mu czytam Mickiewicza: „tata, ach tata już jedzie”. A tata już nigdzie nie wyjeżdża, poza szczęśliwicką górką, którą okrąża albo zgodnie z ruchem wskazówek zegara, albo wbrew. Tata czasem marzy, że świat się o niego upomni… Na razie trzeba wyciągnąć zimową kurtkę. Olać wydarzenia poza prognozą pogody. Medialne burze omijane szerokim łukiem. Gazety nie kupowane, bo po co. Liczy się tylko czy pada, czy sucho. Czy zimno czy wietrznie. Soyka miał rację – czas nas uczy pogody. Żywot człowieka nowoczesnego wsadzonego w rytm praprzodków. Telewizje śniadaniowe – jeśli szukacie eksperta od survivalu domowego – to ja.

27 października
Tacierzyństwo non-fiction. Z sennika młodego ojca.
"Wracam do pracy i ku swojemu zdziwieniu zauważam, że na mojej przepustce i pracowniczych dokumentach jest damskie zdjęcie. Nie ja, ale jakaś fizycznie podobna, krótko ostrzyżona kobieta z wężowymi kolczykami. Nikt inny nie zauważa pomyłki." Pozdrawiam Freuda, Junga i Mindella. Niedługo zmienię profil na Michalina Harda...

21 listopada
Tacierzyństwo non-fiction, Polska full fiction:
Synu, może jak dorośniesz to ci opowiem. Że w dniu imienin twojego taty, w dniu w którym tata miał mieć kawalerskie, rozbił się samolot z najważniejszymi osobami w państwie. Parę osób tata znał z widzenia, mówił im "dzień dobry" w pracy. A urodziłeś się jak rozpoczęła się Olimpiada Zimowa w Soczi, a na Majdanie ludzie jeszcze nie wiedzieli że Majdan spłynie krwią. A jak miałeś niecały miesiąc to tata się bał, że go zmobilizują i zostaniecie sami z mamą, bo będzie III światowa rozpierducha. Poza tym twój pierwszy rok życia jest niezwykle interesujący. W czerwcu afera taśmowa. Kiedy Tusk wygłaszał expose, ty na podłodze wygłaszałeś swoje. A teraz śpisz, a Polska po 5 dniach nie wie kogo wybrała. Może kiedyś będziesz o tym czytał w tablecie, używając aplikacji do historii Polski XXI wieku albo do Wiedzy o Społeczeństwie. Albo, oby, kompletnie będzie cię to walić. Bo jak śpiewał Kabaret Olgi Lipińskiej: „daj se luz. Szkoda życia na pierdoły”.

8 grudnia
Do końca zostało 9 tygodni. "Urlopu", nie tacierzyństwa (fuckin fejs nadal nie ma "tacierzyństwa" w słowniku). Postanowiłem zająć się wychowaniem patriotycznym odpowiednim dla 10. miesięcznego "dzika". W tym celu wznoszę codziennie barykady z poduszek i uczę młodego jak pokonywać życiowe przeszkody. Tym sposobem nie muszę już mu czytać "Katechizmu młodego Polaka" a zaoszczędzony czas poświęcam na lans i bans. Oczywiście staram się żeby był po właściwej stronie i nie przekraczał wyznaczonych granic. Dodatkowo - ponieważ jest skąd jest i ma takich rodziców jakich ma, prawa strona jest mu obca, woli spoczywać na lewiźnie. I nad tym każdego dnia pracuję, aby wyrósł na prawego Polaka...

11 grudnia
Tacierzyństwo non-fiction. Odcinek "Matecznik". Ostatnio robię za bobra. Nieustannie stawiam tamy. On je i tak forsuje i rusza niczym rycerz okrągłego stołu po swojego mitycznego Graala, czyli linkę od rolet. Wtedy przekształcam się w ogromnego ptaka, który go podrywa do góry i odsuwa daleko od rajskiego zakątka. Wkurzony pytam się go - 53 metry, 3 pokoje i dwa kredyty, a ty potrzebujesz tylko tego kawałka? On się rozbrajająco uśmiecha, jak tylko potrafi dziesięciomiesięczny dzikus. Robię za kangurzycę, kiedy miał kiepski sen i żadna inna pozycja niż ciałko w ciało go nie uspokaja. I za matkę karmiącą i bolejącą też robię. Za instruktora fitness. I za stróża. Imię po Archaniele zobowiązuje.

31 grudnia
Tacierzyństwo non-fiction, ostatni odcinek A.D 2014. Do północy kończącej najbardziej wymagający rok w życiu 5 godzin, a młody już poległ na "dinozaurze". W Nowy Rok wkracza z wysypką, wirusówką, ząbkowaniem i traumą po prawie 33 tygodniach z ojcem - sporo czasu sam na sam. Mam nadzieję, że tegoroczny Sylwester nie będzie aż tak wystrzałowy jak poprzedni, kiedy to pijana horda z naprzeciwka obrzuciła mój "lemingradowy" blok petardami hukowymi o 3 nad ranem, a ja zacząłem rok od zgłoszenia na Policję i składaniu zeznań na Komendzie Warszawa – Ochota. Tak, to był rok wypełniania obowiązków…
W tym ojcowskim roku postanowiliśmy dzisiejszej nocy nadrobić z małżonką zaległości. Poważne, aż wstyd się przyznać, że się nie obejrzało. I ponieważ to był bardzo „męski rok”, a pierworodny nadal w stanie pogańskim, dzisiaj wieczorem zasiadamy do „Ojca Chrzestnego”.

5 stycznia 2015
Kupiłem dzisiaj „Fathers”. Pierwszy w Polsce kwartalnik dla ojców. Był w Empiku na dziale kobiece…